Męska Gdynia 2021 (Zgorzelec - Szczecin - Gdynia)

 


   Nasz piąty coroczny rowerowy wyjazd... szczerze mówiąc, to nie myśleliśmy, że rozkręcimy się aż tak bardzo - i dosłownie i w przenośni... :D
Po zeszłorocznej trasie "Świnoujście - Hel - Gdynia" już w pociągu do domu planowaliśmy koleją wyprawę. Znajomi polecili nam szlak "Odra - Nysa" ciągnący się wzdłuż polsko-niemieckiej granicy. Po dokładniejszym zapoznaniu się z jego przebiegiem i profilem wysokości uznaliśmy go za dobry pomysł. Przyznaliśmy wspólnie, że jeszcze lepszym pomysłem będzie wydłużenie naszej wycieczki kontynuując ją nadbałtyckimi drogami EuroVelo13 :) W końcu nazwa naszej corocznej podróży zobowiązuje by chociaż "zahaczyć" o Gdynię :D
I tak powstał dokładny plan by rozpocząć w Zgorzelcu i niemiecką stroną Nysy i Odry dojechać do Szczecina. Następnie szlakiem wokół Zalewu Szczecińskiego dotrzeć do Międzywodzia, skąd ruszyć EuroVelo13 prosto do Gdyni...

Solidnie przygotowani ruszyliśmy w drogę... :)

Jeszcze raz chcieliśmy bardzo podziękować firmie Crosso za sakwy rowerowe, oraz pracowni Supreme Style Mates w Krakowie za przygotowanie naszych jednośladów do drogi :)


Dzień 1
Szlak "Odra - Nysa"
Zgorzelec -> Łęknica (75km)
Ma - sa - kra... 😧 ale od początku...
Przejazd pociągiem Kraków - Wrocław - Zgorzelec przeleciał bezproblemowo, choć szkoda, że w pociągu nie można regulować klimatyzacji 🥶
Po stu metrach od dworca w Zgorzelcu okazało się, że już na samym początku musimy zmodyfikować naszą zaplanowaną trasę i mimo, że znalezienie objazdu nie trwało zbyt długo, to już wtedy poczuliśmy, że nie jest to dobry znak...
Przejazd przez Zgorzelec i niemieckie Görlitz zafascynował nas brukowanymi uliczkami, architekturą i rowerzystami w "lenonkach" 🥸😜
Po opuszczeniu miasta było równie niesamowicie. Cisza, spokój, za każdym rogiem dzikie zwierzęta 🦅🦌idealny klimat do poruszania tematów ważnych i nieważnych dla ojca i syna 😁 niestety całą tą otoczkę pokrzyżował nam deszcz... ⛈️ A że jeszcze rowerami po wodzie jeździć nie umiemy, musieliśmy dojechać do mostu i zaplanowanego noclegu na polu namiotowym 🏕️ 
Do mostu dojechaliśmy... ale dopiero po dwóch godzinach jazdy w ulewie 😫 byliśmy wykończeni a mokre mieliśmy dosłownie wszystko... i nawet nie chodzi mi o bieliznę... ale o śpiwory... na szybko więc znaleźliśmy kwaterę i przed godziną 22 byliśmy już w ciepłych łóżkach...












Dzień 2
Szlak "Odra - Nysa"
Łęknica -> Gubin (67km)
W końcu przestało lać... Śpiwory i ciuchy prze noc lekko podeschły, natomiast buty ani trochę... 😫 Po szybkich zakupach ruszyliśmy w drogę. Plan był prosty - zdążyć na kolejny nocleg przed kolejnym deszczem ⛈️ i muszę przyznać że plan się powiódł 😁 na początek dnia mieliśmy okazję podziwiać piękny zamek w Bad Muskau, który znajduje się w środku równie niesamowitego parku. Kolejne kilometry szlaku wiodącego wzdłuż Nysy, znów pozwoliły nam obcować z dziką przyrodą, by dowieźć nas do miasta Guben. Kolejny raz wróciliśmy na polską stronę rzeki by znaleźć nocleg i przyjrzeć się zabytką miasta Gubin 😁
P.S. buty wyschły w czasie jazdy 😁























Dzień 3
Szlak "Odra - Nysa"
Gubin -> Kostrzyn nad Odrą (106km)
Szybkie śniadanie, kawa w Żabce i ogień 😜 ruszyliśmy z uśmiechem na ustach bo wszystko już wyschło a i dzień zapowiadał się gorący ☀️ plany dość szybko chciała pokrzyżować nam brama, ciągle towarzyszącego nam ogrodzenia... Na szczęście Google Translator szybko uświadomił nas, że przejazd jest dozwolony, ale jest wielka prośba (Halt! 😜) by koniecznie bramę zamykać. Dowiedzieliśmy się, że jest to związane z chorobą ASF (Afrykański Pomór Świń) i dziesiątki kilometrów ogrodzeń postawione jest by odizolować chorobę.
Niestety przyszedł dziś czas na pierwsze kryzysy... Szlak ciągnący się do znudzenia wałami wzdłuż Odry nie sprzyjał zaplanowanej na dziś długiej trasie... ☹️ Na szczęście kurczak z frytkami i dziecięca porcja spaghetti postawiła nas na nogi i pozwoliła spokojnie dojechać do Kostrzyna nad Odrą na nocleg. Tu już czekała tylko pizza z nutellą i napój Książąt... 😁🍕




















Dzień 4
Szlak "Odra - Nysa"
Kostrzyn nad Odrą -> Piasek...? 😁 (80km)
Szczęśliwy czasu nie liczą, a jak nie liczą czasu, to nie liczą i dni... Jak nie liczą dni, to też nie wiedzą, że jest niedziela i że Żabki otwierają dopiero od 11... 😒 Na szczęście na stacjach benzynowych kawę i hotdogi też serwują 😜 
Po ogarnięciu śniadania znów wróciliśmy na niemiecką stronę rzeki i ruszyliśmy w drogę. Szlak prowadzony wałem Odry nie był dziś bardziej urozmaicony niż dnia wcześniejszego 😕 na szczęście przyświecał nam cel - most w miejscowości Siekierki 😁 ile się o nim naczytałem w domu - że piękny, że odnowiony, że z platformą widokową... No i był taki... chyba... w sumie to nie wiemy, bo z niemieckiej strony rzeki - jak się okazało - widać tylko tą platformę widokową w oddali, bo niemiecka część mostu jest w trakcie modernizacji i nie da się na niego wjechać... 😠 
Żeby tego było mało, w miejscowości w której chcieliśmy się zatrzymać na nocleg - po paru telefonach - okazało się że nigdzie nie ma wolnych miejsc. Musieliśmy lekko zmodyfikować plany i przejeżdżając do Polski ostatnie 20km do nowego noclegu, przejechaliśmy szlakiem "Zielona Odra". Nie był to szlak marzeń... 😩 Ruchliwa ulica bez pobocza szybko wywołała tęsknotę za "nudnym" niemieckim asfaltem wzdłuż Odry, który wyizolowany był od ruchu samochodów. Na otarcie łez zwiedziliśmy miejsce poświęcone bitwie pod Cedynią ⚔️ po czym trafiliśmy na klimatyczny camping przy muzeum etnograficznym w miejscowości Piasek 🙂


























Dzień 5
Szlak"Odra - Nysa"
Piasek -> Szczecin (80km)
Dzień piąty rozpoczął się porannym deszczem. Na spokojnie przeczekaliśmy aż przejdzie i koło południa ruszyliśmy w drogę. Dziurawy asfalt szlaku "Zielona Odra" szybko wywołała u nas tęsknotę za "niemiecką autostradą".
Był to najsłabszy dzień jeśli chodzi o urozmaicenie trasy... chyba że urozmaiceniem nazwać można 12km objazdu, ulicą w szczerym polu bez ani jednej rzeczy, na której można by zawiesić oko... Na szczęście Szczecin podobno jest piękny... 😁










Dzień 6
Szlak "Wokół Zlewu Szczecińskiego"
Szczecin -> Międzywodzie (118km)
Dziś przeszliśmy samych siebie 😜 
Poranek rozpoczął się od przejazdu przez Szczecin, który zrobił na nas niesamowite wrażenie 🤩😍 tego się nie da opisać, to miasto trzeba zobaczyć. Następnie szlakiem "Wokół Zlewu Szczecińskiego" ruszyliśmy dalej. Początek nie był łatwy. Kilometry szutru zarośniętego tak, że ani widoków, ani cienia🥵 które później przerodziły się w drogę z dużym natężeniem ruchu 🚚🚛 Dopiero gdy przekroczyliśmy granicę Parku Natury Zalewu Szczecińskiego zrobiło się naprawdę sympatycznie. Widok na Zalew, dzikie zwierzęta ( wolno żyjące krowy i konie) oraz opowieści o ostatnio przeczytanych książkach sprawiły, że zapomnieliśmy o lecących kilometrach...
Na koniec dnia, we dwóch, zjedliśmy prawie całą pizzę 50cm... 🍕😁 Szału nie robiła, miała za cienkie ciasto ale byliśmy tak głodni, że zjedli byśmy ja nawet gdyby nie była upieczona 😜 (to nie ta pizza ze zdjęcia - ta ze zdjęcia była pyszna 😋)
I cóż... w końcu dotarliśmy nad morze... 🌊😁😍






















Dzień 7
Szlak "EuroVelo 10"
Międzywodzie -> Sarbinowo (97km)
Wreszcie Bałtyk! 😁 Tak bardzo lubimy tą trasę, że moglibyśmy nią jeździć co roku. Raz nowe asfalty, raz kostka brukowa, raz szybki szuter przez las. I najlepsze jest to urozmaicenie. Nawet Ci ludzie łażący po ścieżkach rowerowych z pretensjami, że ktoś jedzie rowerem, nie psują nastroju, bo zaraz człowiek o tym zapomina jadąc odludziem przez las do Mrzeżyna. I choć znów dopadła nas burza i 15 minut starczyło by przemokły nam buty, to i tak uśmiechy nie schodziły nam z twarzy na samą myśl o "goferach" z nutellą 😋
















Dzień 8
Szlak "EuroVelo 10"
Sarbinowo -> Ustka (95km)
Po jednodniowym odpoczynku w Sarbinowie (kolejny raz chcielibyśmy podziękować Darkowi  Diuna za gościnę 😁) ruszyliśmy dalej...
Szybko przedarliśmy się przez Mielno szutrowym szlakiem poprowadzonym wzdłuż brzegu Jeziora Jamno, by w Łazach odbić nieco od morza. Strasznie lubimy ten widok, gdy jednojezdniowa droga z betonowych płyt dla samochodów ciągnie się zaraz obok równiutkiej asfaltowej ścieżki rowerowej 🛣️ 😁 mała przerwa w Bukowie Morskim na klimatycznym pomoście, by po "chwili" przejeżdżać przez Darłówku z charakterystycznym biało-niebieskim rozsuwanym mostem z wieżą kontrolną, który jest jedynym takim urządzeniem na polskim wybrzeżu.
Płyty do Jarosławca oddzielające Bałtyk od Jeziora Kopań to już chyba tak charakterystyczny odcinek trasy R10, że wszyscy go dobrze znają dążąc go mniejszą lub większą sympatią.
W Jarosławcu udało nam się dojrzeć plaże, która mocno odróżnia się od innych a i tak w zeszłym roku umknęła naszej uwadze 🙆 znany camping korcił nieco by zostać już na noc, ale kalkulacja kilometrów zmobilizowała nas by zaczekać z noclegiem do Ustki...



















Dzień 9
Szlak "EuroVelo 10"
Ustka -> Łeba (82km)
No co to był za dzień....?! 🤩 Ale od początku...
Poranek w Ustce (polecamy kameralne pole namiotowe na ul.Polnej 8A!), bułka z jogurtem popita kawą i jedziemy!  Szybko dojechaliśmy do "Stacyjki Rowerowej w Wytownie". Wiata, trzy rowery powieszone na słupach... Niby nic, a cieszy 😁 Podążając dalej za radami "Oder" - bo tak nazwaliśmy kobiecy głos nawigacji z aplikacji Mapy.czy - doszliśmy do wniosku, że chyba jedziemy do Rowów inną drogą niż w zeszłym roku... i niestety nie myliliśmy się... 😒 Paręnaście kilometrów betonowych płyt skutecznie obrzydziło nam początek dnia. Na szczęście humor poprawił nam Słowiński Park Narodowy ☘️🌲🏞️ szybkie szutry i bliskość przyrody to jest to, co tygryski lubią najbardziej 😜
W końcu przyszedł czas na najważniejszą decyzję rowerzysty podążającego trasą "R10"... Jechać przez Kluki czy nie jechać...? 🤔🤯😵😜
I chodź w tym sezonie Facebook przepełniony był pytaniami o tamten rejon, aż czasami bałem się, że otwierając lodówkę tam też będzie ktoś pytający "Kluki przejezdne?!!!" to jednak postanowiliśmy sprawdzić czy "Kluki takie straszne jak je na forum malują" 😜 Niestety nie udało nam się trafić na obiad, który polecał Karol z Kołem Się Toczy , więc posileni Murzynkiem od Pani z "Domowych Wypieków" w Klukach ruszyliśmy na podbój bagien...
No i łatwo nie było... półmetrowe kładki, z których spadało się niczym z pierwszego piętra... Błoto po piasty, gdzie często nawet nie było jak prowadzić roweru... Bąki wielkość pięści zjadające w całości... no dobra... już po tych bąkach pewnie wszyscy wiedzą, że to żart (nawet Ci, którzy nie czają o co chodzi w Klukach 😜). Mówiąc krótko, tragedii nie ma. Jeśli ktoś nie wepcha się na szlak pieszy, którym oczywiście nie jechaliśmy, to "sławne bagna" sprowadzają się do parunastu kładek, na które faktycznie nieprzyjemnie się wjeżdża i z nich zjeżdża, niewielkiej ilości błota i paru bąków (nie większych niż te gdziekolwiek indziej). 
Całość rekompensuje punkt widokowy na jeziorze Łebsko. Gdy za Izbicą dojedziecie do mostu na rzece Łeba, polecamy skręcić w lewo na pomost na jeziorze - Patryk marudził na piaszczysty dojazd ale widoki pozwoliły o nim zapomnieć 🤩
Niestety piasków to dopiero był początek... 😤 Ostatnie kilometry przed Łebą, od miejscowości Gać, to jedna wielka piaskownica 😕 śmialiśmy się, że jest to specjalny odcinek by zatęsknić za betonowymi płytami, na które rano tak bardzo narzekaliśmy...
W końcu Łeba... 😁 Ostatnie wolne miejsce na polu namiotowym "Filarówka" i zasłużony dzień odpoczynku, który w planach ma przynieść nam wiele atrakcji... 😁




































Dzień 10
Szlak "EuroVelo 10"
Łeba -> Jastrzębia Góra (62km)
Zanim przejdziemy do kolejnego dnia trasy EuroVelo 10, nie możemy pominąć wolnego dnia spędzonego w Łebie. Mimo, iż dawno temu spędziłem tam parę ładnych sezonów pracując na plaży i znałem już okolice, to bardzo chciałem pokazać Patrykowi wisienkę na torcie tamtego rejonu - Ruchome Wydmy. Po przejażdżce meleksem czekał na nas pięciokilometrowy spacer przez las. Droga dłużyła się w nieskończoność, ale na szczęście tablice z informacjami przyrodniczymi co jakiś czas urozmaicały nasz marsz. Po dotarciu na miejsce napotkaliśmy niesamowity widok. 500 hektarów piasku zrobiło wrażenie nawet na marudzacym na drogę Patryku... 🤩 Naprawdę, jest to miejsce, które każdy powinien zwiedzić przejeżdżając przez Łebę... 🏜️  Wydmy położone na terenie Słowińskiego Parku Narodowego, z których rozpościera się widok na jezioro Łebsko i Bałtyk to naprawdę coś wyjątkowego...
W trasę ruszyliśmy objeżdżając Jezioro Sarbsko od południa a nie jak pokazują niektóre mapy od północy. Trasa nie była jakoś nafaszerowana widokami ale "szybkie szutry" dawały nam wystarczająco radości 🚴‍♂️🚴‍♂️ Szutry dostarczały nam fun-u dopuki w Ostrowie nie przerodziły się w większy piasek, a niestety "Oder" nie poprowadziła nas nową asfaltową ścieżką rowerową wzdłuż rzeczki Czarna Woda. 
Na obiad zawitaliśmy jak zwykle do naszej  ulubionej pizzerii "U Jędrka" w Jastrzębiej Górze, gdzie postanowiliśmy, że jednak zostajemy w tej miejscowości na noc. Nie chcieliśmy dojechać za jednym zamachem do Gdyni, bo to oznaczało by koniec naszej podróży... 🙁
Bez parku linowego się nie obeszło a wieczór spędziliśmy przy najbardziej wysuniętym na północ punkcie Polski... 📍🧭



































Dzień 11
Szlak EuroVelo 10
Jastrzębia Góra -> Gdynia! (52km)
Leniwy poranek na campingu "Na Skarpie" pozwolił nam się zebrać dopiero o jedenastej. Wiedzieliśmy, że za wiele kilometrów nam nie zostało, więc nie było zbytniego pośpiechu. 
Minąwszy zatłoczone Chłapowo i Władysławowo wjechaliśmy na szlak prowadzący do Pucka. Po godzinie byliśmy w Rewie czekając w naszej ulubionej smażalni na filety z flądry 😋🐟 Po sytym posiłku wiedzieliśmy, że czeka nas nieuniknione... ostatnie 12km do Gdyni... i koniec podróży... 😔 Przez ostatnie chwile wspominaliśmy pierwsze dni naszej tegorocznej "Męskiej Gdyni" jakby to było przynajmniej rok temu... a tak to szybko zleciało... 😭






















Kolejna wyprawa dobiegła końca... dwa tygodnie nafaszerowane przygodami, pięknymi widokami, urozmaiconymi przeżyciami i wspólnie spędzonym czasem... radości, uśmiechy, ale i kryzysy i zwątpienia... Trasa w której celem nie było dotarcie do Gdyni... celem była właśnie przemierzana droga... Jeszcze raz chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do naszego wyjazdu... wszystkim, którzy uraczyli nas swoją gościnnością, życzliwością i pomocą... wszystkim, do których mieliśmy okazję się uśmiechnąć na trasie, pomachać czy zamienić parę zdań na trasie... wszystkim, którzy postanowili nas ugościć podczas drogi... i oczywiście wszystkim, którzy codziennie śledzili naszą podróż w sieci, wspierali dobrym słowem i życzyli powodzenia na dalszą drogę... i choć nie mogę doczekać się montowania filmów z tego roku, to myślami już jesteśmy na Męskiej Gdyni 2022... 😁


Poniżej trochę konkretów:

Łącznie z dojazdami na stacje PKP przejechaliśmy ponad 950km 

Dzień 1.  Zgorzelec -> Łęknica   (75km) 
Hotel Dana
Dzień 2.  Łęknica -> Gubin   (67km)
Pokoje Gościnne LECH
Dzień 3.  Gubin -> Kostrzyn nad Odrą   (106km)
Dom Turysty
Dzień 4.  Kostrzyn nad Odrą -> Piasek   (80km)
Pole Namiotowe Leśniczówka
Dzień 5.  Piasek -> Szczecin   (80km)

Dzień 6.  Szczecin -> Międzywodzie   (118km)
Camping REDA
Dzień 7.  Międzywodzie -> Sarbinowo   (97km)
Pokoje Gościnne DIUNA
Dzień 8.  Sarbinowo -> Ustka   (95km)
Pole Namiotowe ul.Polna 8A
Dzień 9.  Ustka -> Łeba   (82km)
Pole Namiotowe FILARÓWKA
Dzień 10. Łeba -> Jastrzębia Góra   (62km)
Pole Namiotowe NA SKARPIE
Dzień 11. Jastrzębia Góra -> Gdynia!   (52km)
Pole Namiotowe U WNUKA

A gdyby ktoś w Zgorzelcu znalazł dwie srebrne karimaty, to tak - to są nasze 😜 

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, ze za kilka lat sam taką podróż odbędę w towarzystwie syna. :) Będzie to wspomnienie mojej wyprawy sprzed 10la (no prawie), szczególnie ulewa na wyspie wolin i ... błotniste bagna w Kłukach. Pomimo tamtejszych kładek, dalej są problemy z przejazdem ;))

    OdpowiedzUsuń