Męska Gdynia 2020 (Świnoujście - Hel - Gdynia) Dzień 5


Poranek w strugach deszczu... Chwilę biliśmy się z myślami... 

Że nie jest to dla nas wyścig, a raczej przyjemna przygoda, zapadła decyzja - jeden dzień pauzujemy.
Patryk wziął się za czytanie "Perciego Jacksona" a ja zrzucałem zdjęcia z aparatu na telefon. Minęła wieczność... a zegarek pokazywał dopiero godzinę 10 rano...
W pewnym momencie Patryk zamknął książkę, popatrzył na mnie i powiedział: "Tata... z cukru nie jesteśmy..." A ja dobrze wiedziałem o co chodzi 😁 spakowaliśmy w deszczu cały ekwipunek i ruszyliśmy w stronę Łeby.
Że ominiemy Kluki i sławne bagna zaplanowaliśmy już na początku wyprawy, więc w Słodzinie kierowaliśmy się na miejscowość Żelazo. Niestety jadąc z Wierzchocina, przez Równo do Główczyc poczuliśmy namiastkę tych okolic... Po całonocnej ulewie polne drogi przekształciły się w autostrady błota, co rusz wypełnione wielkimi kałużami nieznanej głębokości. To była masakra... Walcząc z błotem przypomniałem sobie, że ktoś na forum pisał o objeździe jeziora - z Główczyc na Wicko - pomyślałem jedziemy! I to była jeszcze gorsza decyzja 😕 pędzące samochody przez drogę bez pobocza nie dawały jechać nam bez stresu 😰 po czterech kilometrach daliśmy za wygraną i wróciliśmy na szlak. Okazało się na szczęście, że odcinek przez Izbice, Gać i Żarnowską nawet po deszczu nie jest wcale zły 🙂
Jak w nagrodę za trud, koło 17-stej wyszło słońce 🌤️ Po regeneracji w Guzik Pizza (Polecamy!) rozbiliśmy mokry namiot na campingu w Łebie i poszliśmy powspominać moje lata spędzone na plaży w tej miejscowości . . . 🏖️🌊
Dzięki dzisiejszej trasie, ulewie oraz błocie nie czuliśmy się już jak na wycieczce, lecz na prawdziwej wyprawie . . . 🚵🚵‍♂️


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz