Majówka 2019


Wykorzystując długi weekend majowy postanowiliśmy wybrać się nad morze. Tym razem do samochodu spakowaliśmy trzeci rower - Agaty :) Szukając noclegu w Gdyni, jakoś dziwnie wylądowaliśmy w Jastrzębiej Górze. Zatrzymaliśmy się w uroczej Willi Mariannahttp://www.willa-marianna.pl/) gdzie na wstępie przywitała nas właścicielka obdarowując widokówkami, których do teraz nie udało nam się wysłać...

 Pierwszy dzień pobytu rozpoczęliśmy pieszą wędrówką po okolicy. Jastrzębia Góra to spokojny kurort, który słynie z długiej, osłoniętej klifami plaży oraz restauracji rybnych przy promenadzie Światowida. Z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Jastrzębiej Góry na ul. Norwida postawiono na pamiątkę obelisk, który nazwano - „Gwiazda Północy”. Sławny kamień wyznacza najbardziej na północ wysunięte miejsce w Polsce. Spacerując licznymi ścieżkami do nordic walkingu zwiedziliśmy też Lisi Jar, stanowiący część Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.








Pierwsza wycieczka rowerem nie zakończyła się zbyt dobrze. Na drodze Patryka niespodziewanie wyrósł metalowy słupek, a potężny podmuch wiatru praktycznie zrzucił Agatę z roweru. Postanowiliśmy nie walczyć dłużej z przeznaczeniem i przesiadając się do auta ruszyliśmy do Rewy na smażonego dorsza z frytkami.   





Kolejny dzień był już taki jak sobie zamarzyliśmy. Z samego rana ruszyliśmy na Półwysep Helski. Mimo, że nie było zbyt ciepło to  piękne widoki skąpane w promieniach słońca rekompensowały nam niską temperaturę. Szybka kawa w Kuźnicy, bunkry w Jastarni i zanim się spostrzegliśmy byliśmy już na helskim deptaku. Po godzinnym oczekiwaniu na obiad porzuciliśmy pierwotny plan powrotu pociągiem i znów wsiedliśmy na rowery. 













Czwarty dzień rozpoczęliśmy zwiedzaniem latarni morskiej w Rozewiu. Trzydziesto dwumetrowa latarnia o największym zasięgu na polskim wybrzeżu rozpoczęła naszą przygodę z paszportami miłośników latarń morskich "Bliza". Po otrzymaniu pierwszej pieczątki w paszporcie, ruszyliśmy w dalszą nie do końca zaplanowaną podróż... 







...tu jakaś kawa, tu jakieś gofry. Tu jakieś widoki, a tu już Karwia! No i fajnie - tu jakaś Karwia a zaraz będą Dębki. Tu jakaś rzeczka, tu znowu morze - a tu kapeć! Kapeć - nie dramat - nie pierwszy, nie ostatni. Tyle, że własnie w tym momencie uświadomiliśmy sobie, że przecież mieliśmy jechać tylko zwiedzić latarnie i sakwy z dętkami zostały w pokoju... Chwilę to trwało, zanim błąkając się po lesie spotkaliśmy ekipę, która odsprzedała nam dętkę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło a dla nas był to znak, żeby jednak dalej w kierunku Dębek nie jechać... :)










Ostatni dzień to już szybki wypad do Władysławowa. Taras widokowy, muzeum robaków i sala krzywych zwierciadeł to atrakcje, które czekały na nas w Domu Rybaka - sześćdziesięcio metrowej wieży widokowej w centrum kurortu. Później pozostało nam już tylko pakowanie i powrót do Krakowa. Jastrzębia Góra okazała się świetną "bazą wypadową"a odkryta w niej pizzeria "U Jędrusia" jedną z najlepszych pizzerii w jakich dane nam było jeść . . . :) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz